Jakiś czas temu zgłosił się na zabiegi mężczyzna po urazie kręgosłupa. Dwa lata wcześniej pękł krąg uszkadzając nerwy odpowiedzialne za trzymanie moczu i wypróżnianie się. I właśnie te dwie dolegliwości skłoniły mężczyznę do szukania niekonwencjonalnej metody terapii.
Mężczyzna bardzo poważnie podchodził do swojej terapii. Już wcześniej, zanim trafił na terapię Bowena, dużo zrobił, aby po poważnej operacji wrócić do formy. Po kilku zabiegach okazało się, że robił nawet za dużo. I to za dużo przeszkadzało w powrocie do zdrowia. Okazało się, że pacjent oprócz korzystania z terapii Bowena uczęszczał na intensywne zajęcia gimnastyczne oraz bardzo dużo i intensywnie pływał. Działał zgodnie z przekonaniem, że silne mięśnie pleców utrzymają kręgosłup we właściwym stanie, a to będzie miało przełożenie na prawidłowe unerwienie wszystkich narządów wewnętrznych.
I tu tkwił właśnie problem: w zbyt napiętych mięśniach pleców. Z wywiadu, jaki przeprowadziłam z pacjentem. wynikało, że mężczyzna zawsze dużo ćwiczył i zawsze był silnie umięśniony. Kiedy w wieku 47 lat do intensywnego wysiłku dołożył się stres związany z pracą zawodową, kręgosłup nie wytrzymał napięcia i pękł.
W ciągu 10 tygodni, kiedy mężczyzna korzystał z zabiegów Techniką Bowena, był jeden taki tydzień, kiedy pacjent złapał infekcję i z tego powodu odpuścił i ćwiczenia, i basen. Efekt był natychmiastowy: mężczyzna po raz pierwszy poczuł znaczącą poprawę, ból w dolnej partii pleców zmalał. Przekonywałam go, aby zmniejszył wysiłek fizyczny na rzecz delikatnego rozciągania, spacerów i odpoczynku, ale takie zachowania nie zgadzały się z mentalnością pacjenta. On wierzył jedynie w duży wysiłek. Infekcja minęła, pacjent wrócił do intensywnych ćwiczeń i chwilowa poprawa zniknęła.
A my rozstaliśmy się. Nasze działania przynosiły rozbieżne efekty: co Bowen rozluźnił, wysiłek fizyczny napinał na nowo i nie dopuszczał do regeneracji tkanek.
Towarzysząc temu pacjentowi zrozumiałam jedną z podstawowych zasad terapii Techniką Bowena: mniej znaczy więcej. Mniej wysiłku, więcej efektu.
(Ale mniej to nie znaczy nic – bezruch jest najgorszą przeszkodą w powrocie do zdrowia).