blog, Technika Bowena, terapia kobiet, uroda

O skoliozie, która w modę się wmieszała

To nie będzie o modzie. Chociaż sposób ubierania się pani Pauliny jest tu ważnym elementem.
Na pierwszy zabieg pani Paulina przyszła ubrana w pastelowy sweter. Kolor był piekny a splot bardzo gruby. Ze swoją drobną syletką pani Paulina wyglądała uroczo w tym miękkim otuleniu.

Na wizytę dziewczyna przyszła z powodu silnych migren, które trapiły ją od kilku lat. Jakich czas wcześniej z tego samego, migrenowego powodu, z serii zabiegów skorzystała siostra pani Pauliny. Siostrze pomogło, więc i pani Paulina chciała spróbować.

Po krótkiej wymianie zdań pani Paulina poszła się przebrać. Kiedy wróciła przebrana w cienki dres, już wiedziałam, co jest powodem bólów głowy.

Kifoza szyjna, lordoza lędźwiowa, a przede wszystkim silna skolioza – pani Paulina nie musiała już nic dodawać, wszystko było widoczne gołym okiem.

– Pani Beato, całe życie pracowałam nad moim kręgosłupem. Rodzice bardzo dbali o moje zdrowie, stale byłam pod opieka rehabilitantów, sama dużo ćwiczyłam. Jak sama pani widzi, niewiele pomogło. Nie wierzę, że coś jeszcze pomoże na mój krzywy kręgosłup. Do krzywych pleców przyzwyczaiłam się. Przyszłam z powodu bólów głowy. Jeśli ustaną, będę wystarczająco zadowolona.

Rozpoczęłyśmy zatem serię zabiegów. Mając na uwagę kłopoty z kręgosłupem do zabiegów, zaleciłam klientce ćwiczenia korygujące z zaleceniem, aby wykonywała je kilka razy w tygodniu.

Bóle głowy ustały po dwóch zabiegach. Terapię kontynuowałyśmy jeszcze przez 2 miesiące. Poprawa stanu pleców była już widoczna. Daleko było do pełnego wyprostowania, ala pani Paulina była już zadowolona:

– Mama nie wiedziała, że chodze na zabiegi, a sama zauważyła, że się mniej krzywię. A ja czuję się wyższa. Mam wrażenie, że urosłam – dodała z uśmiechem.

Po 11 zabiegach pani Paulina zakończyła terapię. Tak jak powiedziała, nie zależało jej na poprawie kręgosłupa. Albo raczej: nie wierzyła, że może być większa poprawa niż ta po kilku tygodniach.

To było dwa lata temu. Niedawno pani Paulia zadzwoniła ponownie. Jej głos nie brzmiał zbyt entuzjastycznie. Dwa lata był spokój, ale ostatnio bóle głowy wróciły. Wie, że to z napięcia z powodu ogólnej sytuacji zwiazanej z pandemią: klub sportowy, w którym ćwiczyła, przestał działać, mniej ruchu, więcej siedzenia przy komputerze – i posypało się.

Kiedy tym razem pani Paulina weszła do gabinetu, coś było inaczej. Ale o co chodzi?

Ach tak! Pani Paulina nie przyszła w mięsistym blezerze, jak to miała w zwyczaju dwa lata wcześniej. Tym razem przyszła ubrana w cieniutki sweterek, wdzięcznie podkreślał jej kształty. Jej kształty! Tak! Plecy były dobrze widoczne i były: proste!

– Pani Paulino- nie mogłam się powstrzymać – pani plecy są proste!

– A tak, rzeczywiście, poprawiło się.

– Zdecydowała się pani na jakąś fizjoterapię?

– Nie, nigdzie nie byłam. Zaraz po tym, jak przestałam chodzić do pani, przyszła pandemii.

No tak. Plecy wyprostowały się same. Naprawdę. Ciało jest genialne w swojej konstrukcji i działaniu. Potrafi regenerować się samo i samo dokonywać korekty. Tylko czasem trzeba delikatnie zapoczątkować te procesy naprawcze.
Efekty potrafią zaskoczyć nawet terapeutę.

Czy ktoś ma jeszcze ochotę na zmianę sweterka?