Kiedy rodzina pani Marii zadzwoniła do mnie w sprawie swojej mamy, od razu poczułam terapeutyczny dreszcz emocji. Będzie się działo!
Pani Maria, żwawa i w pełni samodzielna 94-latka, upadła w grudniu przy siadaniu na krzesło. Upadek nie był groźny, ale pani Maria nie była w stanie wstać o własnych siłach. Rodzina zabrała ją na SOR. Badania potwierdziły, że nic złego się nie stało. Potłuczenie, brak złamań czy obrażeń wewnętrznych. Rodzina usłyszała: „Pani poleży i będzie dobrze”. Mijały dni, stan pani Marii nie poprawiał się. Seniorka nie była w stanie chodzić nawet do toalety. Ruszyła rehabilitacja. Masaże, lasery przynosiły ulgę, ale na krótko. Minęły 3 miesiące. Pani Maria nie przyzwyczajona do bezczynności, zaczęła tracić ducha. I wtedy syn zaproponował terapię Bowena, z której sam korzystał z powodu bólu pleców. Kiedy przyjechałam na pierwszy zabieg, pani Maria leżała apatycznie w łóżku. Stan wydawał się gorszy niż wykazywały wyniki badań. Terapię rozpoczęłam od 6 ruchów, żeby nie przeciążyć osłabionego organizmu. Po tygodniu pani Maria nadal była słaba, ale w oczach jawił się optymizm. Na trzeciej wizycie weszłam do pokoju i … nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pani Maria siedziała na krześle. Już nie w piżamie, ale w leginsach.- ” Jeszcze boli, zażywam środki przeciwbólowe, ale jest lepiej. Już mogę pokręcić się po domu”. Przed nami jeszcze zabiegi, ale pierwszy etap za nami.
Pani Mario, 200 lat w jak najlepszym zdrowiu!