blog

Praca z emocjami i Bowen

To wydarzyło się naprawdę.

Gaba miała 40 lat. Poznałyśmy się przypadkowo na przyjęciu u wspólnych znajomych. Byłam wtedy w fazie takiego zachwytu Bowenem, że bez opamiętania opowiadałam o nim wszystkim na prawo i lewo. Wtedy mówiłam o wpływie Bowena na psychikę, o tym, jak pozwala wzmocnić ciało, na tyle, aby człowiek miał siłę na konfrontację z własnymi emocjami i z minionymi przeżyciami. Gaba przysłuchiwała się tej rozmowie. Po emocjach, które pojawiały się na jej twarzy poznałam, że mocno zainteresował ją ten aspekt terapii Bowena.

Zadzwoniła na drugi dzień. Umówiłyśmy się na wizytę.

Wywiad przed pierwszym zabiegiem Gaby był trudny. Właśnie ze względu na emocje i historię życia.

Chociaż Bowen jest terapią manualną, która oddziałuje fizycznie na ciało, mięśnie, stawy, powięzi, w wywiadzie pytam o stan emocjonalny pacjenta, bo emocje mają istotny wpływ na proces terapeutyczny. W gabinetach inaczej pracujemy z pacjentem, który ma po prostu skręcony staw skokowy, w wywiadzie normalne przeżycia i poziom stresu 3-5 na 10-stopniowej skali, a inaczej z pacjentem z tak samo skręconą kostką, ale ze stresem określonym subiektywnie na poziomie 8-10. U pierwszego pacjenta zajmę się od razu stopą, u drugiego pacjenta trzeba będzie popracować z całym ciałem. Dlaczego? Bo długotrwały stres wpływa degenerująco na powięzi ciała, co przekłada się na usztywnienie ciała i być może skręcona kostka jest wierzchołkiem góry lodowej, gdzie usztywnione są kolana, miednica, a nawet klatka piersiowa i szyja. To wszystko można zbadać w ciele pacjenta palpacyjnie, czyli za pomocą palców i dłoni.

Problem Gaby należał do tego drugiego typu. W wywiadzie był przemocowy ojciec i słaba, bezradna mama, która nie dawała poczucia bezpieczeństwa. Jako dorosła kobieta Gaba była stale zdenerwowana, lękowa, unikała ludzi. Opowiedziała o swojej drodze przez gabinety psychoterapii, które przyniosły tylko niewielką poprawę. Z pomocą psychologów Gaba znalazła przyczyny kłopotów emocjonalnych, ale trwająca 2 lata psychoterapia nie przełożyła się to na poprawę stanu zdrowia. Czuła się źle, ciągle odzywały się jakieś dolegliwości: a to żołądek, a to bóle głowy, częste przeziębienia. Zrezygnowała z psychoterapii, myślała, że już na zawsze. Ale moje opowiadanie o wpływie Bowena bezpośrednio na ciało i pośrednio na psychikę spowodowało, że chciała spróbować jeszcze raz.

Zaczęłyśmy więc nasze cotygodniowe zabiegi z nastawieniem na poprawę stanu fizycznego Gaby. Po wysłuchaniu wywiadu i sporządzeniu planu terapii, przeżycia emocjonalne Gaby zostawiłyśmy niejako z boku: przecież nie jestem psychoterapeutą.

Zaczęłyśmy od pracy z mięśniami biegnącymi wzdłuż kręgosłupa, aby usprawnić przewodzenie wszystkich nerwów odchodzących od rdzenia kręgowego i unerwiających mięśnie korpusu ciała i narządy wewnętrzne. Potem przeszłyśmy do usprawnienia działania mięśni przepony i mięśni międzyżebrowych mocno spiętych i skróconych w wyniku długotrwałego stresu. Spięta przepona i sk, co przekładało się na płytki oddech, co z kolei wzmacniało odczucia stałego zdenerwowania. Pracowałyśmy z barkami i udami, które również spinają się pod wpływem stresu.

Te zabiegi przeplatane były pracą z nerkami i nadnerczami, aby mobilizować organizm do detoksykacji z produktów przemiany materii, które pojawiają się w organizmie pod wpływem wysokiego poziomu kortyzolu.

Do tego dołączyłam pracę z mięśniami szyi, twarzy i czaszki oraz pracę ze stopami, które bardzo silnie odprężają i są odbierane jako najprzyjemniejsze w zabiegach Bowena, najbardziej relaksujące.

Nasze spotkania trwały 6 miesięcy. Mniej więcej po trzech miesiącach Gaba zdecydowała się jeszcze raz na spotkania z psychologiem. Tym razem były to warsztaty dwunastu kroków prowadzone pod hasłem „Ku pełni życia”. Na warsztatach Gaba poznała wiele życzliwych osób, które pozwoliły jej otworzyć się i poprzez wsparcie przepracować trudne tematy z przeszłości.

Po pół roku zabiegów terapii Bowena ciało Gaby było już innym ciałem: bez napięć, sprężyste, chętne do ruchu. Gaba poczuła się dobrze we własnym ciele po raz pierwszy od wielu lat. Wróciła do ulubionych zajęć sportowych, tańca. Poznała nowych ludzi. Zostawiła za sobą przeszłość jak przebytą w dzieciństwie ospę: była, minęła, nie ma wpływu na teraźniejszość.

To, czego się nie udało na samej psychoterapii, udało się dzięki połączeniu pracy z emocjami i równoczesnej pracy z ciałem. Takie połączenie skróciło też czas trwania i jednej i drugiej terapii. To wszystko wydarzyło się w ciągu pół roku.

A zaczęło się od obudzonej nadziei.