blog

O słowach, które ranią, czyli wysoka wrażliwość

Słowa ranią. Słowa zabijają, na raty.

Asię znam jakiś czas – kilkukrotnie korzystała z terapii Bowena. Ma dobrego męża, urocze dzieci. Sama jest uosobieniem spokoju i łagodności.
Tym razem przyszła po pomoc z objawami zaburzeń lękowych. Nie mogłam zrozumieć,  co się stało, dolegliwość tak bardzo nie pasowała do znanego mi obrazu życia dziewczyny.

Potrzebowałam zrozumieć, co się stało, aby terapia była skuteczna. Skuteczna czyli taka, która sięga źródła problemu, a nie tylko objawu. Bez tego zrozumienia – zrozumienia przeze mnie, ale przede wszystkim przez klientkę – zabiegi zadziałają tylko objawowo. Wykonam zabieg i będzie dobrze przez dzień albo dwa, ale potem wszystko wróci.

Zadałam sporo pytań. Nic nie tłumaczyło pojawienia się dolegliwości. Aż padły te słowa:
– W domu często słyszałam słowa: ” a bo Ty taka przewrażliwiona jesteś”.

„Jesteś przewrażliwiona”. Czy jest coś złego w tych słowach?
To zależy kto je mówi i do kogo. Dla osoby o przeciętnej wrażliwości te słowa mogą nic nie znaczyć.  Ale dla osoby wysoko wrażliwej,  potocznie nazywanej właśnie przerważliwioną – już tak. Zwłaszcza kiedy jest dzieckiem i jest zależna od dorosłych o dużo mniejszej wrażliwości.

„Przewrażliwiona jesteś” – te słowa towarzyszą Asi od najwcześniejszych wspomnień z domu. Słowa wypowiadane wielokrotnie, z tonem przygany w głosie, bez szacunku dla jej wrażliwości.

Podkreślanie dużej wrażliwości jest dla osoby wysoko wrażliwej raniące. Jest to bowiem wyciąganie na zewnątrz sprawy najbardziej intymnej, takiej, którą osoba wysoko wrażliwa chciałaby ukryć jak najgłębiej. Kiedy dziecko przez wiele lat słucha takich słów, w jego psychice powstają rany. Te rany mogą być ukryte przed całym światem przez wiele lat, aby potem, już w wieku dorosłym, objawiły się jako poważny kłopot. Potem wystarczy błache zdarzenie – i wszystko się rozpada.

I tak było u Asi. Coś wyraźnie rozpadło się w niej. Ona się rozpadła. Powodem była kilkudniowa infekcja wirusowa dziecka. Asia nie zdawała sobie sprawy, że prawdziwym powodem załamania nerwowego nie była infekcja dziecka, o czym bardzo chciała mnie przekonać, ale brak zrozumienia własnej natury i uciekanie od prawdy o sobie jako osobie wysoko wrażliwej.

Mam nadzieję, że będzie dobrze. Asia poznała prawdziwy powód swojej dolegliwości. Poznała i zaakceptowała. Akceptacja siebie jest nieozdownym warunkiem dobrostanu i zdrowia.